Pages - Menu

niedziela, 1 lutego 2015

W mojej głowie kołacze..

Co roku tworzymy postanowienia, co roku tworzy się lista marzeń, planów i co roku w grudniu strach zaglądać do styczniowych zapisków.Dla mnie ten grudzień, a potem styczeń nie różnił się niczym innym od lat wcześniejszych. Nie ruszyłam listy z 2014 roku, stworzyłam nową na 2015...

Przeczytam masę książek, nie wydam na głupoty, pojadę na fajny urlop, schudnę, nie będę jeść cukru... bullshit

I tak przychodzi luty a zapał ginie. Co roku powtarzam sobie, że ten będzie inny i co roku jest tak samo. Mało tego moje całe życie tak wygląda.

Nachodzą ponure myśli i poczucie beznadziei.. a przecież to tylko głupia lista. Działa na psychikę tak jakby to była kwestia życia i śmierci. Nie wychodzi- no to trup. Wiadomo samoocena spada - znowu nie potrafię dotrzymać obietnic danych sobie, wychodzi mój słomiany zapał (ulubiony przytyk mojego taty).

Tym razem zmienię swoje podejście, tym razem wyznaczę jedno postanowienie bo mam konkretny cel, tym razem chodzi o kwestię mojej przyszłości i (daj Boże) osiągnę go. Bo może nie 2015 ale 2016 rok będzie należał do mnie, a ten obecny to nie będzie poczekalnia, a schody do niego.

No to w drogę!

środa, 9 lipca 2014

Z zapachem ci do twarzy cz.1

To jaki roztaczamy wokół siebie aromat ma ogromny wpływ na postrzeganie nas przez innych. Jeśli pachniesz nieświeżo , za mocno lub nijako nie licz, że zrobisz dobre wrażenie.

Pracuję w handlu, jestem sprzedawcą odzieży ekskluzywnej marki. A że marka z wyższej półki, obsługa ma być na wyższym poziomie to i dbać o siebie też trzeba bardziej. Ostatnio wraz z kolegami dostaliśmy od pracodawcy folderek informujący jak wyglądać powinniśmy. Zastanawiam się dlaczego dostajemy takie książeczki po kilku latach, czy przełożeni stwierdzili, ze niektórzy nie dbają o zasady higieny,  że nie czytali regulaminu? Może coś w tym jest, może raz na jakiś czas należy przypomnieć o czesaniu długich włosów i strzyżeniu paznokci ;)
Moją uwagę przykuł tekst odnośnie zapachu. O tym jak duży ma wpływ na naszą pracę z klientem i na to jak jesteśmy odbierani w pierwszych minutach rozmowy.
Do momentu gdy zaczynałam pracę w tej firmie nie przywiązywałam zbyt dużej uwagi do tego czym spryskuje swoje ciało. Na ogół była to jakaś woda z Avon, mgiełka wodna lub zapachowy antyperspirant. Pierwsze pieniądze, pierwsze zetknięcie się z osobami używającymi drogich i eleganckich perfum sprawiły że zapragnęłam tego luksusu na sobie. Rozpoczęłam testy, odkryłam, że  perfumy mają nuty, które rozwijają się w kolejnych fazach, godzinach, że białe piżmo i konwalia wprawiają mnie w ekstazę, a jaśmin wywołuje bóle głowy.
Nie jestem ekspertem i nigdy nie będę (jeśli ktoś jeszcze nie zna guru w tej kwestii to polecam zajrzeć tu), nie mam tak zwanego "nosa", ale mam już wyrobiony gust , swoje nuty i swoje typy.
A oto one:

Najdroższe, ale warte każdej złotówki. Kocham za słodycz i ciepłą otoczkę, za to jak się rozwija z godziny na godzinę. Zapach wyjątkowy, na wyjątkowe okazje, nawet jaśmin mi tu gdzieś niknie :)
Działa na wyobraźnię i zmysły. Na randkę już tylko one.

Słodkie i kuszące pachnące frezjami i watą cukrową. Na dzień zamiennie z CH Vip. Myślę, że o ile ich nie wycofają, zostaną już ze mną do końca moich dni :)

A skoro już o słodkich wodach mowa:


Gwen Stefani L L.A.M.B
pierwszy zapach sygnowany jej nazwiskiem, flakon dostałam od koleżanki z pracy i przepadłam. Dziś kończę go z żalem i zamiarem kupna. Nie każdy polubi intensywność i ogon który zostawia, ale właśnie dlatego jest wyjątkowy, bo nie przypomina żadnych innych. Minus jest jeden - w nucie serca ma płatki jaśminu, więc nie każdego dnia mogę ich użyć (moja głowa rządzi się własnymi prawami)
c.d.n.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Pomysł na prezent?


W ten weekend jedziemy z Łukaszem do dawno niewidzianej koleżanki z czasów studiów. Nie żeby upłynęły lata od naszego ostatniego spotkania, ale rok minął. Nie pojechaliśmy na jej ślub, czego do dziś żałuję, a od tamtej pory  nasze relacje powoli wygasały. 
Pora to zmienić, zwłaszcza że Marta nie jest już jedna, a jest jej od kilku miesięcy półtora. To ostatnie chwile, żeby w tym roku móc ją i jej wybranka zobaczyć. Niedługo staną się pełnowartościową rodziną w pełnym tego słowa znaczeniu.Ciężej będzie o wspólny wolny termin. Jedziemy na dwa dni, niby niewiele, a jednak dużo. Intensywny wyjazd, dosyć szybki bo dużo planów. 
Radość ogromna, bilety na pociąg zakupione, bielizna przygotowana... ale jest jedna rzecz, która spędza mi sen z powiek.. PREZENT. 
Nauczona jestem, że idąc w gości kwiatka ze sobą mieć trzeba. Kwiatka traktuję jako symbol giftu, który być musi. 
Od jakiegoś czasu przeglądam portale, sklepy, wszystko co wyskoczy po wpisaniu w google słowa: prezenty. I jakoś nic mi się nie widzi. Odpadają prezenty dla dziecka, bo jeszcze na świecie go nie ma, nie kupię kremu na rozstępy (co radzą mi mądre głowy z pracy)...

Komplet pościeli? - no błagam to dają na weseleach, choć prezent oklepany i przereklamowany, poza tym traf z kolorem i rozmiarem.
Coś praktycznego, do kuchni - co? młynek, moździerz? Tylko po co? Może to mają, może zupełnie im nie podpasuje, będzie kolejnym bibelotem, który stanie się domem dla kurzu.
Kieliszki? - na parapetówkę zawsze kupuje kieliszki, dlatego myślę, że taki upominek dostali.
A więc co? 
Dziś w Tesco byłam tak zdesperowana, że chciałam wrzucić to wózka gotowy kosz prezentowy, bo ładnie zapakowany, i dużo dupereli w środku. Mój partner nie podzielił pomysłu i odłożył cudo na swoje miejsce. 
W odradzaniu jest pierwszy, szkoda że doradzić nie potrafi. Bo tekst : "Na pewno coś wymyślisz, w końcu to TWOJA koleżanka" w niczym nie pomógł i z pewnością nie pomoże.

Jest poniedziałek, za chwilę północ, a moje myśli krążą wokół tego:


tu
tu

tu
I wiem, że może samej Marcie teraz się nie przyda, ale kiedyś z pewnością. W domu u nich robią wina, często też nimi częstują, więc być może to będzie dobry prezent? Nie wiem, ciągle liczę na jakieś olśnienie.

niedziela, 18 maja 2014

w maju jak...

Ta wiosna przynosi nam wiele niespodzianek. Jestem typowo narzekającym Polakiem, więc nie powiem bym była zadowolona z tej pogody. Ale nie można jej odmówić pomysłowości. Wczoraj wieczorem w Lublinie mieliśmy godziny burzy i chwile gradu :


Rzadki to widok, dokumentacja więc jest. Może dziś otrzymamy trochę ciepła? :)