Co roku tworzymy postanowienia, co roku tworzy się lista marzeń, planów i co roku w grudniu strach zaglądać do styczniowych zapisków.Dla mnie ten grudzień, a potem styczeń nie różnił się niczym innym od lat wcześniejszych. Nie ruszyłam listy z 2014 roku, stworzyłam nową na 2015...
Przeczytam masę książek, nie wydam na głupoty, pojadę na fajny urlop, schudnę, nie będę jeść cukru... bullshit
I tak przychodzi luty a zapał ginie. Co roku powtarzam sobie, że ten będzie inny i co roku jest tak samo. Mało tego moje całe życie tak wygląda.
Nachodzą ponure myśli i poczucie beznadziei.. a przecież to tylko głupia lista. Działa na psychikę tak jakby to była kwestia życia i śmierci. Nie wychodzi- no to trup. Wiadomo samoocena spada - znowu nie potrafię dotrzymać obietnic danych sobie, wychodzi mój słomiany zapał (ulubiony przytyk mojego taty).
Tym razem zmienię swoje podejście, tym razem wyznaczę jedno postanowienie bo mam konkretny cel, tym razem chodzi o kwestię mojej przyszłości i (daj Boże) osiągnę go. Bo może nie 2015 ale 2016 rok będzie należał do mnie, a ten obecny to nie będzie poczekalnia, a schody do niego.
No to w drogę!