Idąc na zakupy musisz uzbroić się nie tylko w portfel i wygodne buty, musisz mieć tupet i przekonanie o tym czego chcesz. Sprzedawca mami cię różnymi promocjami, zasypuje fałszywymi komplementami, a niekiedy przeciwnie... jest w stanie podburzyć fundamenty twojej samooceny by udowodnić ci, że jego produkt jest niezbędny do tego byś normalnie funkcjonował, by inni mieli szacunek dla ciebie. Tak więc potrzebujesz nowego laptopa, nie dlatego, że stary do niczego się nie nadaje, ale nowy ma taki modny design! -jest w kolorze zielonego jabłka, taki ładny, taki poręczny- inni będą zazdrościć, inni docenią twój gust. Tak więc wychodzisz ze sklepu z nowym zielonym komputerem, myszką pod kolor i torbą na to cacko. A miałaś kupić kilka czystych płyt...Przy okazji twoje konto jest szczuplejsze o 4 tys., a jeśli nie od razu, to raty będą przypominać o tym, że już niedługo, stopniowo, ale jednak zapłacisz za nabytek niemałe pieniądze. A przecież miałaś je przeznaczyć na coś innego. Chciałaś nowe buty, bo te stare są przetarte, miałaś zapisać się na aerobik, bo kondycja już nie ta, a o zdrowie trzeba dbać i w ruchu (nie tylko w kuchni), chciałaś odłożyć trochę grosza? Ale sprzedawca tak zachwalał, ale on tak pięknie mówił...
I gdzie twoja pewność siebie? Wchodząc do sklepu miałaś cel- nie wydać więcej niż to konieczne.. i co? Tak łatwo cię naciągnąć? Czemu refleksja przychodzi później? Czy Polak zawsze jest mądry dopiero po szkodzie? Czy nie powinien myśleć od razu? To zadziwiające jak słowa drugiej osoby, dodajmy obcej osoby mogą zmienić twój ogląd sytuacji. To jedna z błahych sytuacji, takich codziennych. Ile razy dałaś się namówić na bluzkę,która w domu nie wydała się już taka dopasowana, taka podkreślająca kształty? Albo w warzywniaku?- marchew nie była już tak świeża, bakłażan tak fioletowy- a przecież zapłaciłaś tyle co za pierwszą jakość!
To nie ma nic wspólnego z pewnością siebie? Nie? To jak nazwać to, że zwątpiłaś w swoje zdanie? Nie uwierzyłaś swoim oczom, nie usłuchałaś SWOJEGO głosu? Posłuchałaś kogoś kogo zupełnie nie znasz, komu nie ufasz- dlaczego?
3 komentarze:
Heh, z większością się zgodzę - dajemy się naciągać, z nieśmiałości, z braku asertywności, z naiwniactwa, albo dla świętego spokoju, żeby ten sprzedawca przestał już jojczyć.
Ale słowo daję, że trzeba być idiotą, żeby kupić laptopa z oprzyrządowaniem, kiedy chciało się kupić tylko kilka czystych płyt :D
Mniemam jednak, że to był tylko przykład obrazujący samo zjawisko, ale nie prawdziwa sytuacja :)
Pozdrawiam:)
owszem- dość wyolbrzymiony przyznaję:)
ja przez dlugi okres czasu mialam ogromny problem, bo autentycznie uzaleznilam sie od kupowania ubran w sh, co skutkowalo zakup bez wczesniejszego przymierzenia. Ale od pewnego czasu jako konsument jestem dosc mocno wiedzaca czego chce, nie uznajaca substytutów;)
btw. fajnie sie czyta jak piszesz
Prześlij komentarz