Miesiąc miał kilka przyjemnych momentów. Wyjazd do Warszawy był najpiękniejszy. Spędziliśmy z Łukaszem cudowny weekend obserwując zabiegane miasto z perspektywy beztroskich turystów. Jedliśmy świetne jedzenie w knajpie pod intrygującą nazwą "Zagadka" , podróżowaliśmy w ciemno a trafialiśmy gdzie chcieliśmy. Nie przejmowaliśmy się słabą pogodą i wycięciem z rozkładu kluczowego fragmentu trasy metra, z uśmiechem instruując starsze panie w co powinny wsiąść by dostać się do centrum :)
Nawet niewygodne spanie nie popsuło nam nastroju. Bo liczyło się to, że byliśmy razem. Razem uśmiechnięci, razem zmęczeni i razem zdezorientowani. Żal jedynie nieodwiedzonego Centrum Kopernika, ale wizja dwugodzinnego stania w kolejce do kasy skutecznie wypłoszyła nas z okolic budynku. Może następnym razem? Może w zimie? Może wtedy będzie mniej ludzi? Kto wie...
Wyjazd przypomniał mi jak ważne jest spędzanie czasu ze swoją połówką i wyciskanie tych chwil do końca. Zwłaszcza, że na co dzień ciężko o spotkanie.
Optymistyczne zdjęcia poniżej :D
i dzisiejsze śniadanie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz