Na pierwszy rzut oka wygląda ślicznie, zadbany, odnowiony. Chce się wejść do środka i podziwiać wykończenia, wystrój. Oczekiwanie, że wyobraźnia znów zadziała, że przeniesie się w XVI wiek i jak dama będzie się snuło po korytarzach... Niestety trafiliśmy na kiepski czas, na dziedzińcu rozstawiony namiot na wieczorną imprezę, 1/4 zamku przeznaczona na hotel, piwnice zajmuje restauracja, a część przyległych terenów to pole golfowe, zaraz obok kolejny hotel, wyposażenie to prawie same kopie wykonane w czasach PRL-u i do tego pani przewodniczka, która nawet legend nie opowiada, bo "one są tylko dla dzieci".
Szkoda, że właśnie takie "perły architektury polskiej" muszą utrzymywać się w ten sposób...
jeden z licznych maszkaronów - aż buzia się do nich śmiała :)
Manekiny w jednej z sal, wzbudzają mieszane uczucia. Jakby ten w długiej peruce był facetem i na odwrót :)
A taki żyrandol marzy mi się od dzieciaka i to nic, że zająłby prawie cały sufit w moim pokoju. Uwielbiam wpatrywać się w załamania światła w kryształkach takiego monstrum :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz