Pages - Menu

czwartek, 21 marca 2013

daję radę

Minął kolejny dzień, a ja nadal nie zapaliłam. Jestem z siebie dumna.
Niestety łapię się na myśli, że wraz z ostatnim papierosem straciłam część siebie. Chore uczucie, a jednak jest. Przez ostatnie 7 lat papieros towarzyszył mi zawsze, a teraz go nie ma. Zastanawiam się, czy gdybym teraz nie zdecydowała się na odczulanie, to czy za 10 lat byłoby mi trudniej podjąć tę decyzję i przy niej trwać?

sobota, 16 marca 2013

dzeń piąty

Nie myślałam dziś dużo o paleniu. Mam dzień wolny, cały spędziłam w domu.
Łatwo znaleźć sobie zajęcie, wystarczy zabrać się za sprzątanie :)
Jedyne czego dziś było mi brak to wsparcie. Potrzebuję by mnie pochwalono i podtrzymano na duchu. Fakt rzucam dla siebie, ale inni są tego świadkami. /fajnie by było gdyby nie byli w tym niemi...

piątek, 15 marca 2013

kolejny dzień

Wczoraj przetrzymałam dzień trzeci. Nie myślałam, że tak szybko pogorszy mi się cera, a jednak. Przynajmniej mam zajęcie rano by nie myśleć.
Może rzeczywiście coś jest w tym odczulaniu. Normalnie paliłabym właśnie papierosa do tej kawy co stoi przy laptopie, ale nie mam aż tak mocnej potrzeby. Owszem chciałbym, ale potrafię odrzucić tę myśl. Dziś jest kolejny dzień, wiem że będzie łatwiej. Pogoda za oknem jest fatalna, a ja jak już pale to na ogół na zewnątrz, ale przy tej zawierusze byłby to masochizm.
Jak dobrze, że nie palę ;)

środa, 13 marca 2013

Papieros nie będzie mną rządził

Więc słowo się rzekło i nie tylko... Rzucam palenie. Takie oto górnolotne i tak łatwo wypowiadane od kilku lat hasło tliło się w głowie i w rozmowach z innymi. Rzucałam z każdym papierosem, rzucałam w złości by po sekundzie odpalić tę mentolową substancję, która dawała mi poczucie stabilności i spokoju.
Planowałam odstawienie długo i im dłużej to trwało tym dłużej zwlekałam. Aż pewnego pięknego dnia zwabiona opowieściami kolegi z pracy chwyciłam za telefon, wstukałam numer i umówiłam się na odczulanie od papierosów.
Tak. W ten poniedziałek (11.03.2013) poddałam się śmiesznemu dwudziestominutowemu zabiegowi, dzięki któremu ma być mi łatwiej rzucić to cholerstwo.
Wiem jednak, ze bez mojej osobistej walki nic z tego nie wyjdzie, wiem też, że pisanie o swoich odczuciach wspomaga proces leczenia uzależnienia. A że mam bloga kiedyś tam założonego, który już tylko zalega w eterze- niechże na coś się przyda.

Dziś minął drugi dzień nie sięgania po papierosa. Czy się cieszę? Nie. Zdałam sobie sprawę, że  uzależnienie od zwyczaju i nawyku jest potworne. Dziś gdy przechodziłam obok miejsca gdzie zawsze palę przed praca coś mnie ścisnęło. Jeszcze gorzej było podczas przerwy obiadowej, gdy uporałam się z jedzeniem i zostało mi do wykorzystania 10 minut a ja nie miałam co ze sobą zrobić.

Przerażające, że to dopiero drugi dzień, więc najgorszy kryzys jeszcze nadejdzie.