Pages - Menu

środa, 11 grudnia 2013

Ostatnie zdjęcia

Z ostatnich tygodni zebrało mi się trochę zdjęć, pora opróżnić pamięć i zarzucić w posta :)

1) i 3) Ostatnimi czasy uwielbiam siadać na łóżku, odpalać zapachowe świeczki i rozkoszować się słodkim Carlo Rossi. 
2) prosta przystawka, banalna wręcz, a na parapetówce u Xaviera robiła furorę. Na pewno włączę do imprezowego menu :)
4) Wieczory przy świeczkach zamiast wina potrafi umilić mi także gorąca herbata. Ostatnio jest to śliwka z kardamonem ( mój prezent z akcji mikołajkowej)



1) na ostatnim zebraniu w pracy, góra postanowiła nas zespolić. W jednym z zadań musieliśmy napisać o swoich współpracownikach coś miłego. I tak oto w telefonie zagościły dobre słowa, które w smutnych chwilach będą mi przypominać, że nie jest ze mną tak źle :)
2) i 3) odkąd przełamałam się w korzystaniu z ebay przepadłam... 
4) kolejny element prezentu, kiedyś już z takiego mydła korzystałam, miło jest do niego wrócić ;)
5) moje pierwsze dzieło na maszynie. Właściwie to jego fragment, mój organizer ma 7 przegródek.

wtorek, 26 listopada 2013

Smutny listopad

Czy ktoś zauważył, że listopad to miesiąc w roku, który przynosi najwięcej smutków? Wiele osób w tym czasie przezywa największe doły, rozstaje się, kłóci, pogrąża. Miesiąc ten ma paskudne fluidy.

Nie mówię, że takie rzeczy nie zdarzają się o innych porach roku, ale to w tym czasie bardziej boli. Mniej słońca, więcej wilgoci i chłodu powodują otumanienie umysłu. A zbliżające się święta, nowy rok potęgują przygnębienie (o ironio). Rozstanie wydaje się być najtragiczniejszą rzeczą jaka mogła się przytrafić, a pryszcz obrzydza nas do tego stopnia, że zakopujemy się pod kocem i udajemy chorobę. No dobra, może i wyolbrzymiam ale tak jest. Gdyby złe rzeczy działy się w słoneczne i ciepłe dni łatwiej byłoby wyjść do ludzi i szukać pocieszenia, bo świat wydawałby się życzliwszy.

Oby zima szybko się skończyła, mimo że na dobre jeszcze się nie zaczęła :)

sobota, 26 października 2013

akcja mikołajkowa

Miło będzie dostać spodziewany niespodziankowy prezent, miło będzie komuś taki zrobić :) dlatego chętnie wezmę udział w ciekawym pomyśle Marysi



piątek, 25 października 2013

Robię cos dla siebie

Ostatnio przechodzę trudny okres. Moja psychika szaleje, emocje buzują i nie chcą się poddać jakiejkolwiek kontroli. Na dzień dzisiejszy za winowajcę uznaję obecną porę roku, może jutro poobwiniam coś lub kogoś innego?
Dużo myślę, o tym co mnie otacza, o tym co robię i czego nie robię. Zastanawiam się dokąd zmierzam?
Właśnie doszłam do smutnego wniosku; moje życie staje się jałowe.

Na studiach było mnie pełno, byłam beztroską blondyneczką, która podejmowała się zadań, których teoretycznie nie mogła udźwignąć. Przełamywałam swoją nieśmiałość i uprzedzenia do ludzi, podejmowałam się nowych wyzwań.

Dziś (zaledwie 3 lata od zdobycia zaszczytnego tytułu magistra) stałam się leniwym robotem.
Rozkład mojego dnia wygląda prawie zawsze tak samo. Pracuję w nienormowanym trybie czasu pracy. Raz poranna, raz popołudniowa zmiana. Robię coś co lubię, doceniają mnie. A jednak gubię rytm życia. Mam cudownego chłopaka, a jednak doszukuję się w związku wad. Wyglądam dobrze, ale coraz bardziej się zaniedbuję i tracę poczucie pewności siebie.

Wydaje mi się, że problem tkwi w tym jak gospodaruję swój wolny czas. A raczej jak go nie gospodaruję. Wracam z pracy i pierwsze co robię to sięgam do komputera, gdy on się włącza ja szykuje coś do picia, a potem zastygam z laptopem na kolanach do późnego wieczora, gdzie zostaje już tylko czas na prysznic i spanie. W dzień wolny od pracy sprzątam pokój, gotuję i spotykam się z Ł.
Raz na jakiś czas rozpaczliwie podejmuję próby samorozwoju. Obiecuję sobie, że codziennie będę uczyć się słówek, że przeczytam w danym miesiącu co najmniej 4 książki, że będę dbała o cerę i w końcu rozpieszczę stopy, że ograniczę słodycze i zacznę odżywiać się zdrowiej, że w końcu znajdę pomysł na siebie i zacznę oszczędzać itd. itp.

Postanawiam dziś, że zacznę od małych kroków, że zacznę od małych rzeczy, za to będą to czyny. Sporządzam listę 'to do' i wykreślę ją powoli i skrupulatnie. Wiem, że w końcu mi się uda, bo palenie rzuciłam (więc mogę przecież wszystko)

Punkt pierwszy mojej listy - podjąć kurs szycia
Godzinę temu umówiłam się na pierwszą lekcję. Trzymanie kciuków mile widziane :)

poniedziałek, 14 października 2013

człowiek człowiekowi wilkiem...

Jak to się dzieje, że wśród ludzi których zna się, z którymi przebywa prawie na co dzień panuje taka zawiść? Relacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, postrzeganie osób obraca o 180 stopni i aż dziw bierze kiedy i jak do tego dochodzi?
Naiwnie patrzę na tych co mnie otaczają by koniec końców oberwać po głowie.
Co nie zabije to wzmocni? hm raczej sprawi, że dupa będzie twardsza :) a może to jedno i to samo?


Dobrze że są jeszcze prawdziwi przyjaciele :)



wtorek, 1 października 2013

Baranów Sandomierski

Kolejnym celem naszej wycieczki był zamek w Baranowie Sandomierskim, określany nieraz perłą polskiej architektury.
Na pierwszy rzut oka wygląda ślicznie, zadbany, odnowiony. Chce się wejść do środka i podziwiać wykończenia, wystrój. Oczekiwanie, że wyobraźnia znów zadziała, że przeniesie się w XVI wiek i jak dama będzie się snuło po korytarzach... Niestety trafiliśmy na kiepski czas, na dziedzińcu rozstawiony namiot na wieczorną imprezę, 1/4 zamku przeznaczona na hotel, piwnice zajmuje restauracja, a część przyległych terenów to pole golfowe, zaraz obok kolejny hotel, wyposażenie to prawie same kopie wykonane w czasach PRL-u i do tego pani przewodniczka, która nawet legend nie opowiada, bo "one są tylko dla dzieci".
Szkoda, że właśnie takie "perły architektury polskiej" muszą utrzymywać się w ten sposób...





jeden z licznych maszkaronów - aż buzia się do nich śmiała :)

Manekiny w jednej z sal, wzbudzają mieszane uczucia. Jakby ten w długiej peruce był facetem i na odwrót :)

A taki żyrandol marzy mi się od dzieciaka i to nic, że zająłby prawie cały sufit w moim pokoju. Uwielbiam wpatrywać się w załamania światła w kryształkach takiego monstrum :)


poniedziałek, 16 września 2013

Urlop

Mój tegoroczny urlop właśnie się kończy. Większość czasu spędziłam na lenieniu się przed komputerem, opychaniu muffinami i leżeniu do góry brzuchem. Dopiero w ten weekend udało mi się wyrwać z miasta. I choć pogoda mogłaby być lepsza cieszyłam się każda chwilą spędzoną z moim Ł.
Celem podróży był Sandomierz i jego okolice. Wyjechaliśmy w piątek z samego rana i już w połowie drogi zaczęło padać:

Gdy dojechaliśmy do pierwszego punktu podróży ustało na chwilę, więc wyskoczyliśmy z samochodu i pędem na zamek w Ujeździe. Z chmur co chwila coś kapało, ale od czego są parasole i podziemia Krzyżtoporu?
Jestem zauroczona tym miejscem. Ruiny działają na wyobraźnię i na jawie, i we śnie. Z pewnością wrócimy tu któregoś dnia.. a może wieczora? zamek musi wyglądać klimatycznie po zmroku.




Dwie godziny później powróciliśmy do samochodu by ruszyć ku kolejnemu miejscu - a mowa o Baranowie Sandomierskim, o nim w następnym poście :)

sobota, 7 września 2013

Podkład idealny?


covergirl


COVERGIRL dostałam od znajomej mamy, która dostała paczkę kosmetyków od siostry ze Stanów. Firmę znałam z "hamerykańskiego Top Madl ", ucieszyłam się więc, że dane mi wypróbować choćby podkład.




Co obiecuje producent?

* utrzymuje sie przez cały dzień
* baza, korektor i podkład w jednym
* gładkie, nieskazitelne wykończenie

Co dostałam?

* trwałość do 6h bez błyszczenia, później niezbędne już były poprawki
* korektor miejscami był konieczny, ale ogólnie z kryciem radził sobie świetnie
* wykończenie gładkie i nieskazitelne, tak jak obiecano



Wygodny w użytkowaniu z racji pompki. Mój kolor to 810 classic ivory, więc już pod koniec sierpnia mieszałam go z ciemniejszym z Bell, ale to przecież nie jego wina. Nie zapychał, nie powodował efektu maski, wręcz ideał.
Czy kupiłabym go? Pewnie! Tylko gdzie? W Polsce chyba nie jest dostępny :(


piątek, 6 września 2013

Pierwsza akcja

Wrzesień to miesiąc, w którym większość z nas tworzy postanowienia, bierze się za techniki samo-rozwojowe, planuje. Nie będę wyjątkiem.
Postanowiłam wziąć udział w akcji olejowania włosów proponowanej przez Anwen.

akcja

Od dłuższego czasu dbam intensywniej o stan moich kłaczków, włosomaniaczką raczej nie jestem ale rozpaczliwie staram się o to bym z włosów mogła być dumna.
Nigdy nie miałam włosów dłuższych niż tu:


Moja mama uwielbia krótkie fryzury, więc nawet do komunii poszłam wycięta jak od garnka (modne wówczas cięcie). Od ostatniej liceum prostowanie - codzienne, nawet na wilgotne jeszcze włosy sprawiały ze moje końcówki się kruszyły i rozdwajały. Nie dziwne, że nie mogłam osiągnąć długości choćby i do łopatek. Od liceum miałam tez przygody z farbą; od czerwieni po brąz. Zawsze jednak wracałam do blondu:

Postanowiłam wrócić do naturalnego koloru. Raz juz mi się nawet udało:
Osiągnęłam nawet to:
Z czego byłam bardzo dumna. Jednak tuż przed ślubem młodszej siostry podkusiło mnie by zmienić im kolor na.. brąz;

Było świetnie, póki nie wyblakły do nieciekawej rudości :( Wtedy też zaczęły się mocniej puszyć i cały czas katowane prostownica znów łamać. 
W marcu tego roku, gdy postanowiłam rzucić palenie, podjęłam decyzję o powrocie do naturalków na dobre. Tym razem bez drastycznych cięć. Poszłam do fryzjera po delikatne refleksy - wyszłam z balejażem. Na szczęście nie takim chamskim, a możliwym do przyjęcia. Od tamtego czasu wzdycham do farb, zwłaszcza gdy maluję nimi moją mamę. 
Jestem jednak twarda i moje 8 centymetrowe odrosty zostawiam w spokoju. Nie robię zdjęć tylko walczę o przyrost (może zaczną wyglądać jak ombre, póki nie stanie się do końca passe;)
Średnio na miesiąc przybywa mi 1,6cm nie jest to porażające, ale już coś, bo rosną. 
Mam nadzieję, że zaczną mi się odwdzięczać za pielęgnację, którą ciągle dopracowuję. Od lipca suplementuję się regularnie, karmię włosy odżywkami, maskami i olejami. Nie do końca regularnie, ale jednak. Dlatego ta akcja będzie idealna, by móc być systematyczną.
Zamierzam co mycie użyć któregoś z olei; paprykowy GP, migdałowy, z pestek winogron. 
Zobaczymy co z tego wyniknie, może będę mogła z czystym sumieniem sfotografować efekty?


wtorek, 6 sierpnia 2013

miesiąc za miesiącem

Zaraz, za chwilę minie 5 miesięcy od ostatniego papierosa. Czy powinnam to uczcić? A może za wcześnie?  Jak mówią nie chwal dnia...
Ja się będę radować, a we wrześniu jak przyjedzie siostra na urlop (która swoją drogą pali jak smok) ulegnę pokusie i upadek będzie tym bardziej bolesny...


środa, 19 czerwca 2013

Trzy

  Nie palę trzy miesiące. Czuję jakbym nie paliła kilka lat. Fizycznie jeszcze nie odczuwam efektów, psychicznie zaczynam nie lubić palaczy. Dym jest dla mnie ciężki do zniesienia, ale nie zbiera mi się już na wymioty, gdy ktoś z papierosem w ręku staje obok mnie przy przejściu dla pieszych. 
  Za każdym razem, gdy wychodzę ze znajomymi i nie ciągnie mnie do fajek, czuję dumę. Z cerą nadal bywa różnie, poprawił mi się oddech, mój zapach jest zapachem perfum, a nie mieszanki wybuchowej z nikotynową nutą przewodnią. Moje ubrania pachną płynem do prania. 
Cieszą mnie te trzy miesiąca za sobą i z nadzieja patrzę na kolejne. Liczę, że wbrew opinii wytrawnych nałogowców wytrwam dłużej niż rok, ba! dam rade do końca życia nie chodzić na dymka :)

mam ogromna ochotę na czerwone porzeczki, dziś niestety tylko w lodach :)

sobota, 15 czerwca 2013

miłość

jest wtedy gdy chcesz dzielić z drugą osobą smutki, a nie tylko radości...

czwartek, 30 maja 2013

Plan na czerwiec

  Nadchodzący miesiąc stanie się dla mnie wyzwaniem. Rozpocznę walkę z moją lekką ręką do pieniędzy. Spróbuję "posiłować się" z codzienną chęcią wydawania złotówek. Wstępny zarys kosztów koniecznych i zaległościowych mam.

  Mam zamiar wypróbować "metodę słoikową"- bez słoików. Limity przyznane, teraz czekać tylko na wypłatę. A pokusa będzie ogromna, bo w głowie lista "koniecznie koniecznych" rzeczy z dnia na dzień się powiększa.
Boże daj siłę.


poniedziałek, 27 maja 2013

Maj

  Miesiąc miał kilka przyjemnych momentów. Wyjazd do Warszawy był najpiękniejszy. Spędziliśmy z Łukaszem cudowny weekend obserwując zabiegane miasto z perspektywy beztroskich turystów. Jedliśmy świetne jedzenie w knajpie pod intrygującą nazwą "Zagadka" , podróżowaliśmy w ciemno a trafialiśmy gdzie chcieliśmy. Nie przejmowaliśmy się słabą pogodą i wycięciem z rozkładu kluczowego fragmentu trasy metra, z uśmiechem instruując starsze panie  w co powinny wsiąść by dostać się do centrum :)
Nawet niewygodne spanie nie popsuło nam nastroju. Bo liczyło się to, że byliśmy razem. Razem uśmiechnięci, razem zmęczeni i razem zdezorientowani. Żal jedynie nieodwiedzonego Centrum Kopernika, ale wizja dwugodzinnego stania w kolejce do kasy skutecznie wypłoszyła nas z okolic budynku. Może następnym razem? Może w zimie? Może wtedy będzie mniej ludzi? Kto wie... 
  Wyjazd przypomniał mi jak ważne jest spędzanie czasu ze swoją połówką i wyciskanie tych chwil do końca. Zwłaszcza, że na co dzień ciężko o spotkanie.

  Optymistyczne zdjęcia poniżej :D




i dzisiejsze śniadanie ;)



środa, 15 maja 2013

ulubione blogi

każdy chyba ma w zakładkach linki do miejsc w sieci do których lubi zaglądać, poczytać, poddać się refleksjom a czasem wypowiedzieć na jakiś temat. Tak jest też i ze mną. W zakładkach mam blogi pogrupowane na : kosmetyka, szafa, różnotematyczne i motywacyjne. Co dzień prawie otwieram je we wszystkich zakładkach. Nie wszystkie nowe posty czytam. Złapałam się na tym, że niektóre blogi mam po to, by kiedyś z nich skorzystać. Kiedyś, kiedy będę na to gotowa. Póki co idąc na fali popularnych postów, z cyklu linki tygodnia wspomnę o stronach, które czytam z ogromną ciekawością:

happyholic - każdy post sprawia mi frajdę

.bycidealna -daje mi motywację by ruszyć tyłek. Dzięki niej (chyba) zdecydowałam się
                      w końcu na rolki
healthyplanbyann- tu zaglądam od niedawna, urzekła mnie krótkimi i treściwymi postami
                      o tematyce która mnie interesuje



W zakładkach mam ich z 30 a wyróżniłam tylko 3... czas chyba zrobić z nimi porządek..


czwartek, 21 marca 2013

daję radę

Minął kolejny dzień, a ja nadal nie zapaliłam. Jestem z siebie dumna.
Niestety łapię się na myśli, że wraz z ostatnim papierosem straciłam część siebie. Chore uczucie, a jednak jest. Przez ostatnie 7 lat papieros towarzyszył mi zawsze, a teraz go nie ma. Zastanawiam się, czy gdybym teraz nie zdecydowała się na odczulanie, to czy za 10 lat byłoby mi trudniej podjąć tę decyzję i przy niej trwać?

sobota, 16 marca 2013

dzeń piąty

Nie myślałam dziś dużo o paleniu. Mam dzień wolny, cały spędziłam w domu.
Łatwo znaleźć sobie zajęcie, wystarczy zabrać się za sprzątanie :)
Jedyne czego dziś było mi brak to wsparcie. Potrzebuję by mnie pochwalono i podtrzymano na duchu. Fakt rzucam dla siebie, ale inni są tego świadkami. /fajnie by było gdyby nie byli w tym niemi...

piątek, 15 marca 2013

kolejny dzień

Wczoraj przetrzymałam dzień trzeci. Nie myślałam, że tak szybko pogorszy mi się cera, a jednak. Przynajmniej mam zajęcie rano by nie myśleć.
Może rzeczywiście coś jest w tym odczulaniu. Normalnie paliłabym właśnie papierosa do tej kawy co stoi przy laptopie, ale nie mam aż tak mocnej potrzeby. Owszem chciałbym, ale potrafię odrzucić tę myśl. Dziś jest kolejny dzień, wiem że będzie łatwiej. Pogoda za oknem jest fatalna, a ja jak już pale to na ogół na zewnątrz, ale przy tej zawierusze byłby to masochizm.
Jak dobrze, że nie palę ;)

środa, 13 marca 2013

Papieros nie będzie mną rządził

Więc słowo się rzekło i nie tylko... Rzucam palenie. Takie oto górnolotne i tak łatwo wypowiadane od kilku lat hasło tliło się w głowie i w rozmowach z innymi. Rzucałam z każdym papierosem, rzucałam w złości by po sekundzie odpalić tę mentolową substancję, która dawała mi poczucie stabilności i spokoju.
Planowałam odstawienie długo i im dłużej to trwało tym dłużej zwlekałam. Aż pewnego pięknego dnia zwabiona opowieściami kolegi z pracy chwyciłam za telefon, wstukałam numer i umówiłam się na odczulanie od papierosów.
Tak. W ten poniedziałek (11.03.2013) poddałam się śmiesznemu dwudziestominutowemu zabiegowi, dzięki któremu ma być mi łatwiej rzucić to cholerstwo.
Wiem jednak, ze bez mojej osobistej walki nic z tego nie wyjdzie, wiem też, że pisanie o swoich odczuciach wspomaga proces leczenia uzależnienia. A że mam bloga kiedyś tam założonego, który już tylko zalega w eterze- niechże na coś się przyda.

Dziś minął drugi dzień nie sięgania po papierosa. Czy się cieszę? Nie. Zdałam sobie sprawę, że  uzależnienie od zwyczaju i nawyku jest potworne. Dziś gdy przechodziłam obok miejsca gdzie zawsze palę przed praca coś mnie ścisnęło. Jeszcze gorzej było podczas przerwy obiadowej, gdy uporałam się z jedzeniem i zostało mi do wykorzystania 10 minut a ja nie miałam co ze sobą zrobić.

Przerażające, że to dopiero drugi dzień, więc najgorszy kryzys jeszcze nadejdzie.